W styczniu moja lista roczna zatrzymała się na 53 gatunkach. To wynik poniżej średniej, ale bez dramatu.
Najrzadszym gatunkiem był wciąż pojawiający się na moim osiedlu dzięcioł białoszyi (Dendrocopos syriacus). Widziałem go po raz drugi w życiu i pewnie jest to ten sam osobnik, którego spotkałem w listopadzie na porannym spacerze. Przylatuje do osiedlowego karmnika i to go pewnie trzyma w mojej okolicy.
Kolejny ciekawy gatunek to widziany po raz 20-ty w życiu droździk (Turdus iliacus). Kilkanaście osobników mieszało się z kwiczołami i objadało owoce głogu nad gdańskim odcinkiem Motławy. Kiedyś tego ptaka nazywano drozdem rdzawobocznym, co widać na zdjęciu.
Na porannym spacerze po osiedlu spotkałem po raz 17-ty w życiu sokoła wędrownego (Falco peregrinus). Drapieżnik przelatywał wysoko nad Przymorzem, być może w poszukiwaniu gołębi.
Na spacerze w pobliskiej wsi Krępiec, spotkałem zimorodka (Alcedo atthis). Miejsce spotkania było ciekawe. Nie widziałem go nad żadnym stawem, rzeką, czy innym większym akwenem. Przelatywał i przysiadał nad polnym rowem melioracyjnym, którego szerokość pozwalała wodzie na jako takie płynięcie. Nie zdążyłem zrobić zdjęcia. To było moje spotkanie nr 34 z tym gatunkiem.
Przy sopockim molo najliczniejszym gatunkiem nurkującej kaczki była w styczniu ogorzałka (Aythya marila). Przewyższała liczebnie lodówki, czernice, gągoły i nurogęsi. Ogorzałkę widziałem po raz 37 w życiu. Na zdjęciu jest śpiący samiec.
Na koniec wspomnę jeszcze o dzięciole czarnym (Dryocopus martius). Spotkałem go w styczniu dwukrotnie. Najpierw słyszałem i widziałem go w lesie w Niedźwiedniku podczas szusowania na sankach po pierwszych większych opadach śniegu. Następie słyszałem go tylko w Lasach Oliwskich na sobotnim spacerze. Nie zrobiłem mu zdjęcia. To były moje spotkania 43-44 z tym gatunkiem w Polsce.